Myślę, że wiele osób może myśleć, że w edukacji wczesnoszkolnej wszystko kręci się wokół kolorowanek, alfabetu na ścianie i odświętnego “Wlazł kotek na płotek” o 8:15 rano. Ale w klasach i salach przedszkolnych dzieją się rzeczy tak magiczne, że Hogwart może się schować – a różdżki to przy tym pikuś. Mowa o… nietypowych środkach dydaktycznych, które uczą, bawią, teleportują dzieci do świata matematyki, logiki, wyobraźni i współpracy.
Brzmi jak science
fiction? A to po prostu poniedziałek rano w sali zerówkowej.
1. Dywan Magiczny – więcej niż miejsce do siedzenia
To nie jest zwykły
dywanik z IKEI. To Dywan Magiczny! A co w nim magicznego? Dzieci
siadają, a nauczycielka z prędkością światła (i lekką zadyszką) zmienia go w
scenę teatralną, pole do kodowania, matę do ćwiczeń rytmicznych albo planszę do
gier dydaktycznych. Dziecko, które przed chwilą próbowało zjeść kredkę, nagle
staje się smokiem matematycznym, który musi pożreć liczbę parzystą. Klasa?
Wciągnięta bez reszty. Albo… zahipnotyzowane dźwiękiem szumu i delikatnością
ich przepływu, dzieci wyciszą się po szalonej bonanzie.
2. Dywan Tuputan – czyli jak zapanować nad dzikim stadem (w sensie – klasą)
To mata
sensoryczno-rytmiczna, na której dzieci uczą się poprzez… tupanie. I nie – nie
chodzi o bunt, że nie chcą sprzątać klocków. Na dywanie Tuputan dzieci uczą się
rytmu, koordynacji, kierunków, a przy okazji wyładowują trochę tej energii,
która u sześciolatka jest równa tej z trzech espresso i batona
czekoladowego. Zajęcia na Tuputanie są super przyjemne, a przy tym działają jak
lekcja WF-u i matematyki w jednym.
3. Wiatrak
Matematyczny – matematyka, która naprawdę kręci!
Nie, to nie gadżet z
Biedronki ani zabawka do chłodzenia czoła po trudnej lekcji. Wiatrak
Matematyczny to genialna pomoc dydaktyczna, która łączy ruch, współpracę
i... matematykę! Na wielkim kolorowym dywanie (serio, robi wrażenie), dzieci
poruszają się między polami z różnymi zadaniami, pytaniami, działaniami – w
zależności od tematu lekcji. Czy to dodawanie, odejmowanie, figury
geometryczne, ułamki czy nawet elementy kodowania – wszystko zależy od tego,
jak zaplanuje to nauczyciel. Dzieci uczą się poprzez ruch, interakcję i zabawę,
a dodatkowo można pracować w grupach, parach, indywidualnie… słowem: raj dla
nauczyciela, frajda dla dzieci. A najlepsze? Nikt nie ziewa! A to w
przypadku matematyki w poniedziałek rano – sukces na miarę Nobla.
4. PhotoEdu – robot edukacyjny z lepszą cierpliwością niż niejeden dorosły
Ten mały niepozorny
robocik to mistrz nowoczesnej edukacji. Można go programować na tablecie, uczyć
podstaw kodowania, ale też z jego pomocą prowadzić zajęcia z języka, matematyki
czy przyrody. Z dzieciakami PhotoEdu gada językiem przyszłości. Przedszkolak,
który jeszcze nie wiąże butów, potrafi zaprogramować robota, żeby pojechał na
obrazek z rybą. A ja? Nadal mylę prawą z lewą.
5. Butelki sensoryczne – jak zamknąć kosmos w plastikowej butelce
Nie trzeba mieć
laboratorium NASA, by zafascynować dziecko nauką. Wystarczy plastikowa butelka,
brokat, olej, woda i odrobina magii (czyli cierpliwości dorosłego, który to
wszystko wlewa bez zalania kuchni). Takie butelki świetnie działają na emocje –
wyciszają, pobudzają ciekawość i pozwalają przemycić temat np. stref
klimatycznych, gęstości cieczy albo… liczenia błyszczących kuleczek.
6. Znikopis, tabliczki suchościeralne i inne cuda, które ratują lekcję (i
papier)
Znikopis – cud
techniki, który uczy, bawi i nie zostawia po sobie śladów… dosłownie. Dzieci go
uwielbiają, bo mogą pisać, rysować, zmazywać, znowu pisać… i tak do utraty tchu
lub markera. A ty? Ty w końcu nie drukujesz 26 kopii kart pracy, żeby potem
znaleźć je na dnie plecaka z resztką kanapki z wczoraj.
Tabliczki
suchościeralne działają na podobnej
zasadzie, ale w wersji bardziej eleganckiej – tu marker, tam ściereczka, dzieci
pracują samodzielnie lub w parach, a ty masz błyskawiczne informacje zwrotne
bez konieczności zużycia całego ryzy papieru.
Świetnie sprawdzają
się przy:
- ćwiczeniach z pisania liter i cyfr,
- szybkich quizach (np. „Pokaż wynik działania
3+4”),
- głoskowaniu, rysowaniu, czy nawet… szybkich
emocjonalnych check-inach („narysuj swoją minę z rana”).
A jeśli coś pójdzie nie tak? Wystarczy zmazać i... udawać, że nic się nie stało. Edukacyjna magia!
7. Klocki Logo Rocławskiego – układanka, która uczy czytać (i nie
doprowadza do łez)
Na pierwszy rzut oka –
zwykłe drewniane klocki. Na drugi – edukacyjna perełka! Klocki Logo
Rocławskiego to system do nauki czytania, który opiera się na analizie i
syntezie głoskowej. Każdy klocek ma swoją „funkcję językową” – samogłoski,
spółgłoski, sylaby, wyrazy...
Dzieci nie tylko układają klocki, ale też myślą, głoskują, analizują, a przy okazji świetnie się bawią. Klocki są kolorowe, przyjemne w dotyku i mają ogromny potencjał – nie tylko do nauki czytania, ale też do rozwijania logicznego myślenia i spostrzegawczości. Idealne dla przedszkolaków i dzieci w edukacji domowej. A nauczyciel? Ma chwilę, żeby wypić kawę… no dobra, może chociaż dwa łyki. 😉
9. Kamishibai – teatrzyk, który nie potrzebuje sceny, żeby grać wielkie
emocje
Jeśli jeszcze nie
zakochałaś się w Kamishibai, to albo jeszcze go nie próbowałaś, albo
masz serce z drewna (i to nie z tego, z którego robią teatrzyk).
To japoński teatrzyk obrazkowy, który łączy opowieść, ilustracje i
klimat jak z domowego seansu pod kocem. Dzieci nie tylko słuchają – one wchodzą
w historię.
Kamishibai można
wykorzystać:
- na zajęciach z emocji (np. historia o złości,
strachu, radości),
- w nauce czytania ze zrozumieniem,
- do opowiadania własnych historii (dzieci też mogą
tworzyć swoje karty!),
- jako początek rozmowy lub pracy plastycznej,
- w każdym temacie, na każdym przedmiocie!
To narzędzie, które uspokaja,
skupia uwagę i buduje klimat – a czasem to więcej warte niż gotowy
scenariusz lekcji.
W poprzednich postach opisywałam już moją drogę do stworzenia własnej historii o konkretnej tematyce oraz ilustracji do niej przy pomocy AI. I było to moje pierwsze zetknięcie z tym narzędziem. Polecam, bo zobaczysz, że to nic trudnego.
10. Nauczycielki – mistrzynie recyklingu, czyli co można zrobić z rolki po
papierze toaletowym
Jeśli myślisz, że
ekologia to tylko segregowanie śmieci, to nie widziałaś jeszcze, co potrafi
nauczycielka z pustą rolką po papierze toaletowym, zakrętką od jogurtu i
sznurkiem z torebki prezentowej. Nauczyciele w edukacji wczesnoszkolnej i
przedszkolnej to prawdziwi czarodzieje recyklingu – mamy wizję, klej i
nie zawahamy się ich użyć!
Co można z takich
„odpadków” wyczarować?
- liczmany i pionki do gier edukacyjnych,
- pacynki do nauki dialogów i opowiadania
historyjek,
- instrumenty muzyczne (grzechotki, bębenki –
Perkusja z Biedronki Edition),
- matematyczne sortery, pudełka sensoryczne,
plansze dotykowe...
A dzieci? Zakochane!
Bo przecież nauka przez zabawę z materiałów, które znają z domu, to
czysta frajda i lekcja ekologii w jednym. Do tego budujemy w nich przekonanie, że
nie wszystko trzeba od razu kupować – czasem wystarczy spojrzeć na śmieci jak
na... przyszłe pomoce dydaktyczne (tak, to brzmi dziwnie, ale działa!).
Więc kiedy ktoś zapyta
Cię, czym różni się nauczycielka od artystki i konstruktorki, odpowiedz
śmiało: „Tym, że mamy lepszy gust do kleju i mniej snu”.
Co daje nam to wszystko?
✅ Nauka przez zabawę – dzieci uczą się mimochodem, a
potem same opowiadają w domu, że “dywan powiedział im, żeby szukać litery B”.
✅ Zaangażowanie – nuda nie ma szans. Nietypowe środki to ciągła zmiana i ciekawość.
✅ Integracja – większość tych pomocy działa w grupie. Dzieci uczą się współpracy, komunikacji i…
kto pierwszy podniesie rękę.
✅ Rozwój wielozmysłowy – widzę, słyszę, dotykam, ruszam się. Wszystko razem!
Ale... czy każde „nowoczesne” to znaczy „multimedialne”?
W dzisiejszych
czasach, gdy co drugi przedszkolak umie odpalić Netflixa, a smartfonem robi
lepsze zdjęcia niż ja aparatem cyfrowym z 2008, można odnieść wrażenie, że wszystkie
nowoczesne środki dydaktyczne muszą świecić, mówić i ładować się na USB.
Nic bardziej mylnego!
Nietypowe środki dydaktyczne to nie tylko roboty, tablety i programowalne maty.
To również kreatywne, sensoryczne, zaskakujące pomoce – jak dywany tuputan,
klocki, koła fortuny, patyczki logopedyczne, a nawet… butelki po wodzie i
kartony po mleku (czytaj: edukacja recyklingowa w praktyce).
Klucz tkwi nie w
kablach, tylko w pomysłowości nauczyciela. Jeśli potrafisz zrobić grę
z czapki Świętego Mikołaja i garści guzików – jesteś dydaktycznym
czarodziejem.
A rodzice? Warto ich zaprosić do naszej edukacyjnej kuchni!
Wielu dorosłych – z
całym szacunkiem – wciąż myśli, że edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna
to głównie śpiewanie o stonodze, kolorowanie misia w kratkę i jedzenie drugiego
śniadania. Oczywiście, piosenki i kredki są ważne (sama z sentymentem do dziś
nucę „mam chusteczkę haftowaną…”), ale to tylko czubek edukacyjnej góry
lodowej.
Dlatego warto od czasu
do czasu zorganizować lekcje pokazowe dla rodziców – krótkie, ale
treściwe. Niech zobaczą, że:
- dzieci uczą się przez działanie,
- niektóre pomoce mają więcej funkcji niż
przeciętny smartfon,
- „zabawa” to tak naprawdę doskonale przemyślany
proces dydaktyczny.
Taka lekcja pokazowa
to także szansa na pokazanie, dlaczego warto inwestować w dobre pomoce
dydaktyczne, jak dzieci się przy nich rozwijają i jak nauczyciel kombinuje,
żeby było ciekawie, skutecznie i... względnie bez hałasu o poziomie
startującego Boeinga.
Wniosek? Edukacja to
nie tylko śpiew i mazaki – to też analiza, logika, współpraca, emocje, ruch i
radość z odkrywania świata. A wszystko to – nawet na dywanie.
Moje top 3 porady dla nauczyciela (czyli: przetestowane na własnej
psychice):
- Nie bój się śmiesznie wyglądać. Gdy robisz z siebie wirujący wiatrak matematyczny – dzieci
zapamiętują lepiej. Tak twierdzi mój złamany paluszek od stopy podczas
zabaw z córeczką.
- Nie wszystko musi kosztować fortunę. Pokrywki, kartoniki, kolorowa taśma – to też mogą być magiczne środki
dydaktyczne.
- Zaangażuj dzieci w tworzenie pomocy. One uwielbiają być częścią procesu. Dywan magiczny zrobiony wspólnie
– to dywan o mocy +10 do skupienia.
o naprawdę działa? Tak. A jeśli nie działa… to znaczy, że dzieci są głodne. Daj im banana i spróbuj jeszcze raz 😄 Powodzenia!
Komentarze
Prześlij komentarz