Zdarzyło się to usłyszeć chyba każdej nauczycielce i przyszłej nauczycielce przedszkolnej i wczesnoszkolnej:
"Ale Ty to masz fajnie!
Będziesz sobie siedzieć z dziećmi, malować kredkami i śpiewać piosenki. Zero
stresu, bajka!"
Nie jestem osobą, która narzeka,
tylko raczej mierzy się z wyzwaniami.
Bo wiecie… Ja dopiero studiuję, a
już wiem, że nauczycielska bajka ma kilka smoków, które zieją wypaleniem zawodowym,
zmęczeniem emocjonalnym i bólem kręgosłupa od noszenia pomocy dydaktycznych (które,
o ironio, mają pracę ułatwiać).
Wiosna za oknem, a ja czasem
czuję się bardziej jak uschnięty liść niż rozkwitający tulipan.
I to mnie trochę zaskoczyło.
Przecież miało być tak pięknie! Dziecięcy śmiech, kreatywność, misje
edukacyjne… A tu? Zaliczenia, praktyki, scenariusze, dramat z drukarką, która
postanowiła się zbuntować akurat przed drukowaniem materiałów na prowadzenie
zajęć.
Czy można wypalić się, zanim się
jeszcze na dobre zapaliło?
Odpowiedź: absolutnie tak. Ale –
i to ważne – można też nauczyć się z tym radzić. I to wcale nie oznacza wyjazdu
w Bieszczady (choć nie wykluczam, że kiedyś się tam znajdę z kubkiem melisy
i kocykiem).
Oto moja mini-lista sposobów na
przetrwanie wiosennych (i nie tylko) kryzysów:
🌱
Spacer. Taki prawdziwy. Bez telefonu. Z patrzeniem na niebo, nie na ekran.
Pomaga bardziej niż niejeden podcast motywacyjny.
🌼
Śmiechoterapia – polecam obejrzeć jakiekolwiek nagranie dzieci, które mówią, co
chcą robić w przyszłości. "Będę robotem. Albo marchewką." –
serio, nie da się tego słuchać bez uśmiechu.
☕
Kawa z inną przyszłą panią nauczycielką – czyli narzekamy przez 15 minut, a
potem przechodzimy do wspólnego planowania kreatywnej lekcji o żabach.
📚
Odmowa bycia perfekcyjną – nie muszę być Pinterestową nauczycielką z idealną
tablicą. Wystarczy, że jestem sobą – zmęczoną, ale zaangażowaną.
🌞
Wiosenna afirmacja: “Mam prawo być zmęczona. Mam prawo robić przerwę. I mam
prawo nie wiedzieć wszystkiego. Ale mam też serce do tej pracy – i to wystarczy
na start.”
J
prawdziwe guilty pleasure – czyli coś co daje mi tylko i wyłącznie radość, bez
żadnych ukrytych innych celów
<3 dodatkowa pasja – tak dobrze
oderwać się od wszystkiego, zająć myśli czymś innym (czasem też niespokojne
dłonie) – ja kocham tkać i szydełkować, ale może to być kolorowanie, malowanie
po numerkach, wyszywanie, wkręcenie się w dbanie o włosy, uprawianie ogródka
(nawet parapetowego), wolontariat być może w schronisku… pomysłów może być
milion.
A skoro już o wypaleniu mowa…
Dzieci też się wypalają. Tak na
serio.
Zwłaszcza na lekcji o 11:45,
kiedy śniadanie już dawno zjedzone, a temat dotyczy... rzeczownika w zdaniu.
Ich strategie przetrwania są
mistrzowskie:
🌀
Udawanie ślimaka – powolne, ślamazarne otwieranie zeszytu z miną męczennika.
🐸
Nagły przypływ potrzeby kreatywnej ekspresji – czyli rysowanie całej rodziny
dinozaurów w zeszycie do matematyki.
🧠
"Zamrożenie poznawcze" – czyli patrzenie na nauczyciela wzrokiem:
„Jestem tu ciałem, dusza odpoczywa w domku na drzewie”.
💡
Pytania z innej bajki – "Proszę pani, a czy pingwiny mają kolana?" –
klasyka dziecięcej eskapistycznej filozofii.
I wiecie co? To też trzeba
zrozumieć. Bo dzieci, choć malutkie, też mają swoje "dni nie do
życia", momenty zmęczenia i przesytu.
Dlatego, jeśli kiedyś usłyszę od
ucznia „Pani, a możemy dzisiaj po prostu posiedzieć w ciszy i posłuchać
jak pada deszcz?”, to może nie będzie to zły pomysł. Bo edukacja to nie tylko
wiedza – to też czucie. A czasem trzeba się po prostu na chwilę zatrzymać.
Razem.
I tu dochodzę do czegoś, co uświadamiam sobie z każdym dniem coraz bardziej:
Dzieci uczą nas więcej, niż my
ich.
Nie tylko tego, jak złożyć
origami z kartki wyrwanej z zeszytu i jak improwizować, gdy zabraknie kredek.
One uczą nas cierpliwości, empatii i uważności. Pokazują, że nie wszystko musi
być na już, że czasem trzeba pięć razy wytłumaczyć to samo – i ani razu nie
wybuchnąć. Uczą, że uśmiech potrafi uratować dzień, że każde "nie
umiem" to szansa na wspólne "spróbujmy razem", i że największe
rzeczy uczą się nie w ciszy, tylko w chaosie.
I chyba właśnie za to chcę być
nauczycielką. Nie mimo zmęczenia. Dzięki niemu.
PS:
Trochę danych:
Zawód nauczyciela w Polsce znajduje się
w grupie zawodów o wysokim ryzyku wypalenia zawodowego. Według ogólnopolskiego
badania dobrostanu nauczycieli z 2023 roku, przeprowadzonego na grupie ponad
7100 nauczycieli, aż 67,5% respondentów doświadcza objawów wypalenia
zawodowego, takich jak chroniczne zmęczenie i brak energii . Dodatkowo, 57,3%
nauczycieli odczuwa brak sensu w swojej pracy, a 52,5% zgłasza wysoki poziom
stresu .
W porównaniu z innymi zawodami,
nauczyciele plasują się na podobnym poziomie ryzyka wypalenia co pielęgniarki,
lekarze i ratownicy medyczni, którzy również doświadczają wysokiego poziomu
stresu i wyczerpania zawodowego. Główne czynniki przyczyniające się do
wypalenia wśród nauczycieli to nadmiar obowiązków, brak wsparcia, niskie
wynagrodzenia oraz ciągłe zmiany w systemie edukacji.
Warto zauważyć, że wypalenie zawodowe
dotyka nauczycieli niezależnie od wieku, doświadczenia zawodowego czy miejsca
pracy (miasto vs. wieś), co wskazuje na systemowy charakter problemu . Dodatkowo,
międzynarodowe badania, takie jak PIRLS 2021, pokazują, że tylko 27% polskich
nauczycieli odczuwa satysfakcję z pracy, co plasuje Polskę na ostatnim miejscu
wśród ponad 50 badanych krajów.
Podsumowując, zawód nauczyciela w Polsce
znajduje się w czołówce zawodów najbardziej narażonych na wypalenie zawodowe,
co ma istotne konsekwencje dla jakości edukacji i dobrostanu zarówno nauczycieli,
jak i uczniów.
Komentarze
Prześlij komentarz